Podczas minionego, długiego weekendu słońca było jak na lekarstwo, ale mimo wszystko pogoda była bardzo udana. O ile dobrze pamiętam - prawie zawsze w święto Wszystkich Świętych padał deszcz albo śnieg i wiał silny, porywisty wiatr, a ja stałam nad grobami opatulona w ciepłą zimową kurtkę, długi szalik, nauszniki i obowiązkowo rękawiczki, myśląc tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się pod kocem w domu z kubkiem gorącej herbaty w ręku . A w tym roku - miła niespodzianka ;)
Kolejny weekend za nami, który oczywiście minął mi jak "z bicza trzasnął". Weekend pełen refleksji, zadumy, rozmyśleń o przemijaniu, przepełniony wspomnieniami o bliskich i historiami ich życia (uwielbiam słuchać opowieści o losach ludzi w okresie międzywojennym; uważam ten temat za niezwykle interesujący - "temat rzekę").
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz